53. Wytrzymałam w liceum, a Ty?

Wczoraj obejrzałam film, który widnieje powyżej. Dla tych, którzy nie mogą/nie chcą oglądać, zamieszczam krótkie streszczenie. Autorka filmu wyjechała do USA, tam też spędziła pierwsze lata szkoły średniej (high school). Później postanowiła, że wróci do Polski do klasy maturalnej, by przygotować się do egzaminu, który pozwoli jej dostać się na studia. Wieść o tym, że przyjechała „z Ameryki” rozniosła się bardzo szybko, i o dziwo szykany (oraz motywowanie negatywne) zaczęły do niej docierać nie od strony innych uczniów, a głównie od nauczycieli.

Oglądając film, byłam nieco wzburzona. Nie na autorkę, a na ludzi, którzy w teorii mają przekazywać wiedzę i zachęcać uczniów do przyswojenia materiału. Wychodzi różnie.

Ja w liceum wytrzymałam, w gimnazjum również. Jeśli mowa o nauczycielach, to z równowagi wytrącała mnie jedna pani w szkole średniej, a w gimnazjum pan. Pani uczyła jednego z najważniejszych przedmiotów i od czasu do czasu kogoś obrażała. Że jest taki i owaki. Chyba każdemu się dostało. Sądzę, że chciała wzbudzić szacunek – zamiast tego udawało jej się zastraszać ludzi. Napięcie wśród uczniów było wręcz odczuwalne.

Z kolei pan z gimnazjum prowadził zajęcia z wychowania fizycznego. W I klasie był całkiem w porządku, moja mama rozmawiała z nim o moim zdrowiu i o tym, że nie wszystkie ćwiczenia mogę wykonywać, a on nie miał z tym żadnego problemu. Zmieniło się to w II klasie. Do teraz pamiętam, gdy powiedział do mnie „Ty chodząca anoreksjo. O ile wiesz, co to jest”. Twierdził, że nie biegam na długie dystanse, bo jestem leniwa. Tym najbardziej mnie wkurzył – gdy dziewczyny z mojej grupy brały sobie „nieprzygotowanie” z każdego możliwego powodu, ja biegałam z chłopakami, grając w piłkę nożną i w hokeja na trawie. Tak, z tymi kolegami, którzy zrobili sobie ze mnie ofiarę. Po co? Stwierdziłam, że skoro nie mogę biegać, to chociaż spróbuję to zastąpić czymś innym. Facet tak obrzydził mi aktywność fizyczną, że dopiero od 3-4 lat próbuję szukać w ćwiczeniach przyjemności. Uprzedzając pytania – tak, zgłaszałam to. Gadała z nim moja mama, gadała z nim wychowawczyni. Pomogło na jego gadki, ale w zamian patrzył się na mnie jak na idiotę. Smutny gość 😉

Dla równowagi dodam, że miałam sporo dobrych nauczycieli. Pani od polskiego w gimnazjum – surowa, ale sprawiedliwa. Pani od religii w liceum – to jej powiedziałam o moich problemach, bo wiedziałam, że mogę jej zaufać. Większość nauczycieli w szkole podstawowej też było przyjemnych 🙂

Sporo spraw zależy od nas samych, jednak w szkole uświadamia się nas, że „co nauczyciel powie, to święte”. A nie każdy z belfrów jest tam z powołania, a wręcz, mam wrażenie, że pracuje za karę. Mam nadzieję, że w nowym roku szkolnym uczniowie trafią na pomocnych nauczycieli, a sami będą chcieli dać im coś w zamian – chęci i zaangażowanie. Wtedy będzie niemal idealnie 😉

Jakich nauczycieli zapamiętaliście z lat szkolnych? Tych miłych czy wręcz przeciwnie?

21 uwag do wpisu “53. Wytrzymałam w liceum, a Ty?

  1. Ja z technikum pamiętam tylko dobrych nauczycieli. Najbardziej polubiłam się z panią z matematyki, była wymagająca – u niej na lekcji mało kto oddychał XD Pamiętam, że miała kostkę taką do gry, z 30 oczkami i co lekcję losowała osobę do odpowiedzi. Bardzo dużo mnie nauczyła i do dzisiaj jestem jej wdzięczna 😀

    Nie miałam z nikim problemów, raczej wszyscy chcieli żyć w zgodzie 😀
    dziękuję! Szablon troszkę inny niż wszystkie, ale właśnie o taki mi chodziło, fiolet jest the best 😀 Ze zmianami jest tak, że troszkę utrudniają życie. Ciągłe zmiany zniechęcają innych np; do odwiedzania IG, ma to swoje plusy i minusy 🙂

    Miłego dnia! :*

    Polubienie

  2. Nauczyciele byli przeróżni.. jednych wspomina się miło a o innych nie chce się pamiętać – śnili się w nocnych koszmarach. Na szczęście to co przykre to pozostalo tylko w snach 🙂 Najmilej wspominam wychowawczynię z gimnazjum (skarb a nie kobieta), tak samo polonistkę, nauczyciele z historii, matematyki… pamiętam, że w LO brakowało mi tak ciepłych, uprzejmych osób.
    W LO fajny był nauczyciel od historii – można było z nim pożartować 🙂

    Polubienie

  3. Dziś po latach wspominam wszystko inaczej, ale prawda jest taka, że niektórzy nauczyciele nie powinni pracować w tym zawodzie, a z drugiej strony trudno jest być dziś nauczycielem dla niektórych uczniów…

    Polubienie

  4. Ja w gimnazjum miałam dość przede wszystkim swojej klasy. Więc szkoła średnia była dla mnie tak wspaniałym wybawieniem, że chociaż trafiali się nauczyciele spod ciemnej gwiazdy, to i tak całą szkołę średnią wspominam jak najbardziej pozytywnie. Nawet chyba lepiej niż studia. 😀

    Polubienie

  5. W mojej pamięci przewijają się głównie mili nauczyciele oraz Ci, którym całkiem sporo zawdzięczam. Jedyna kobieta – nauczycielka fizyki z liceum (obstawiam, że spokojnie uczyła już wtedy kiedy do podstawówki chodzili moi rodzicie), na każdej lekcji ogromny rygor, bez pytania nie można było się w ogóle odezwać ani o nic pytać, tłumaczyć nie potrafiła, a przy tablicy wyzywała od idiotów i doprowadzała do płaczu. Ale na szczęście po roku zmienili nam nauczyciela i nawet w pewnym sensie polubiłam ten przedmiot 🙂

    Polubienie

  6. Jak dla mnie liceum to była bajka z innego świata. Chodziłam do wiejskiej szkoły, w której może było całkiem spokojnie, ale dla romantycznej i inteligentnej córki nauczycielki nie było tam życia. Za te trzy niewyobrażalne wady nie mogłam należeć do zwykłego towarzystwa porządnych ludzi. Do tej pory nie czuję się najlepiej idąc koło mojej starej szkoły – ciągle mam wrażenie, że ktoś rzuci we mnie piłką, krzyknie coś głupiego, a ja znowu jestem wrażliwym dzieckiem, które nie umie się bronić. Nie, moja szkoła nie była patologiczna, ale była szalenie przymulająca, zaniżająca, obezwładniająca nudą. Nie potrafię o żadnym nauczycielu powiedzieć nic szczególnie złego, bo to w końcu znajomi mojej mamy, zresztą nie mam zwyczaju wyszukiwania win w innych ludziach.
    Do liceum poszłam wreszcie do miasta. Na profilu humanistycznym nie spotkałam zbyt wielu bratnich dusz, ale spotkałam wielu porządnych ludzi i imprezy z mat-fizem do tej pory opowiadam w formie anegdot. Mogło być lepiej, mogłam nie być tak głupia z matematyki, jak byłam, ale przeżyłam je ciekawie i rozwijająco, a zakończyłam najlepiej jak mogłam. Te ostateczne sukcesy przyćmiły mi wszystkie niepowodzenia czy złych nauczycieli i dlatego nie rozumiem ludzi, którzy narzekają na szkołę. jak ci coś nie pasuje, to sam nad tym popracuj, a nie szukaj winy we wszystkich dookoła. Uczniowie chętnie narzekają – np. moja klasa nienawidziła matematycy. Owszem, nie była idealna, ale tydzień nauki z YT wystarczył mi, by porządnie nadrobić braki przed maturą. Moja klasa wolała skarżyć na matematycę, powodować kłótnie, ale się nie uczyć – i w rezultacie co niektórzy nie zdali. To samo jest zresztą na studiach – ci, którzy najchętniej opowiadają o nieślubnych dzieciach profesorów i narzekają na nich, zazwyczaj najszybciej odpadają. Może wyszukiwanie błędów innych zajmuje im tyle czasu, że nie starcza go na naukę?

    Polubienie

  7. Niestety w swojej karierze uczniowskiej licealnej i gimnazjalnej spotkałam się z nauczycielami, którzy obrażali uczniów, wyzywali ich albo jak się na kogoś uwzięli, to ktoś miał przerypane przez cały rok.
    Moja ciocia opowiadała mi sytuacje, że jej koleżanki córki po wakacjach spędzonych w Anglii wróciły do Polski i jak coś nauczycielka mówiła, to ją poprawiały, że tak się tego słowa nie wypowiada, oczywiście kilka razy ich mama została wezwana bo ‚podważają stanowisko nauczycielskie’, przecież lepiej źle mówić niż się edukować. W ogóle myślę, że języków powinny uczyć osoby które chociaż na kilka miesięcy byli w innym kraju, ale to długi temat, może kiedyś zrobię posta.

    Polubienie

  8. Nie chce mi się oglądać, filmiku, wybacz 😀
    Nigdy nie zrozumiem, jak nauczyciele mogą być tacy chamscy. Zdaję sobie sprawę, że nie mogą być wiecznie cierpliwi, wyrozumiali, uśmiechnięci i pomocni, ale nie powinni źle traktować uczniów, bo w jakiś sposób mają im przekazać wiedzę, mają być dla nich autorytetem, a nie wrogiem. Ze szkół zapamiętałam i tych najlepszych nauczycieli, z powołania, jak i tych, którzy uprzykrzali życie innym. Tych neutralnych aktualnie w ogóle nie kojarzę i czasem długo się muszę zastanawiać kto mnie uczył np. fizyki w liceum…

    Polubienie

  9. Oj kurcze 😉 w gimnazjum jak i w szkole średniej miałam spinę z Paniami od Chemii. W szkole średniej miałam surowego nauczyciela matmy, który uważał, że szkoła ma swoje prawa, a sala w której naucza, pozbawia wszelkich praw uczniów, ale koniec końców okazał się naprawdę super i zawsze przy odpowiedzi pytał mnie, czemu nie jestem tak zdolna z matmy jak moja kuzynka xD ogólnie to lepiej wspominam czasy szkoły średniej niż gimnazjum 😉

    Polubienie

  10. Złych się łatwiej zapamiętuje,zwłaszcza jeśli jakoś szczególnie zaszli za skórę. I każdy takiego spotkał, ja również. Niestety miałem „przyjemność” uczyć się w szkole,gdzie panowała zasada,że nauczyciel jest najważniejszy,nieomylny itd. Straszne. Nie tak to powinno wyglądać. Ale i miałem okazję poznać przewspaniałych nauczycieli. Dla których nauka była powołaniem,nie tylko pracą. Którzy najpierw wymagali od siebie,by nauczyć,potem dopiero ewentualnie,bym ja to umiał. Da się przeżyć i liceum. Da się. Ale nie przeżywajmy żadnej szkoły na siłę,nie warto. Jeśli ktoś ewidentnie przekracza granice to nie musimy się na to godzić – rozmawiać,jeśli to nie pomoże to zgłaszać,próbować walczyć.

    Polubienie

  11. Oglądałam już film Izy, bardzo ją lubię. Ja niestety też ledwo wytrzymałam w polskim liceum. Szkoda nawet opowiadać co u mnie się działo, niektorzy nauczyciele niszczyli uczniów wiedząc o tym że są w bardzo trudnej sytuacji. Na szczęście już rok temu opuściłam tą szkołę i zaczęłam spełniać marzenia 🙂

    Polubienie

  12. Ja powiem „przetrwałąm podstawówkę”. Nie miałam tam za fajnie, ale nie chcę się w to zagłębiać w tym momencie, chyba nie jestem jeszcze gotowa, zeby wracać do tych dni. Nauczycieli w podstawówce średnio pamiętam, parę osób, które ignorowały moje problemy, mam do nich ogromny żal… W gimnazjum spędziłąm najlepsze lata mojego dzieciństwa! Tym bardziej boli mnie aktualna zmiana szkolnictwa 😦 Liceum – cóż – prześlizgnęłam się przez nie praktycznie bez emocji. Nauczyłam się już wcześniej ignorować negatywnych ludzi, wtedy po raz pierwszy zaczęłam się bronić, z niektórymi byłam na ostrzu noża… Nauczycieli miałam w większości w porządku, kilku dziwnych, kilku nieporadnych, jednego kretyna (raczej nieszkodliwego), no i parę ogarnętych i fajnych. Prawdę mówiąc z nauczycieli pamiętam głównie tych z powołaniem i fajnych. Dopiero Twój post przywołał mi w pamięci tych pozostałych 😀

    Polubienie

Dodaj komentarz