Przed chwilą pomyślałam sobie, że niesamowicie się cieszę z powodu posiadania bloga. Wiem, że czasem nie mogę napisać szczegółów jakiejś sytuacji, ale swoje emocje mogę sobie po prostu tutaj wylać. To moje miejsce i nie nikt nie może kazać przestać odczuwać tych emocji. A nawet jeśli będzie kazać… Co z tego, uczuć się od tak nie wyłączy 😉
Przez to, że na uczelnię chodzę popołudniami, dni dosłownie spierdzielają – ledwo się obejrzę, a tu już piątek. I wczorajszy piątek mogłabym nazwać piątkiem 13-tego, gdyby nie to, że data się nie zgadza.
Mój telefon przestał ogarniać to, że ma w środku kartę pamięci. Luby potem stwierdził z ulgą, że cieszy się, iż jego komórka żyje po tylu upadkach. Zadzwonił do mnie pół godziny później, aby powiedzieć, że ekran jego telefonu przestał przypominać gładką taflę.
Wczoraj również cieszyłam się, że Linkin Park znowu przyjeżdża do Polski na Impact Festival. Bo Luby kupił wcześniej bilety. Jak się okazało, organizator sprzedawał bilet na 1 dzień festiwalu pod nazwą „Impact Festival”. Jeśli chciałabym zobaczyć Linkinów, którzy grają 15 czerwca, musiałabym wydać kolejne 300 zł, a póki co mogę zobaczyć System Of A Down (koncert jest 17.06).
Gdy jakoś przełknęłam góry i doliny mojego humoru, poszłam do Małej pomóc jej w przygotowaniu przyjęcia urodzinowego. Impreza zapowiadała się świetnie i było tak do pewnego momentu…
Moja K. dostała naprawdę szokującą informację od osoby z rodziny. Wyszła z pokoju odebrać telefon, za chwilę zerknęłam w jej kierunku i zobaczyłam obraz, który do teraz mam przed oczami: obraz człowieka, któremu rozpada się życie. Stałam później przy niej – ona płacze, Małej też łezka pociekła, a ja nadal twardo stoję i pocieszam. Mówię do K., że wyjdę z nią i poczekam na osobę, która miała poczekać, ale to za chwilę, bo zmarzniemy. K. stoi niespokojnie, więc pytam, czy zrobi się jej lepiej, gdy poczuje świeże powietrze. Przytakuje. Wychodzimy. K. pyta, co ma teraz zrobić. Nie wiem, co ma zrobić, nigdy nie byłam w takiej sytuacji, nie chcę się mądrzyć. Nadal ją pocieszam i mówię, że wymyślą coś z bratem. Że ma swoją siostrę cioteczną, mamę, brata, że siedzą w tym razem. Że telefony – mój i Małej – będą czekać, niech zadzwoni, jeśli zechce, że możemy do niej przyjechać. Kiwa głową. Za chwilę przyjeżdża samochód, pakuję do niego K., odjeżdża. A ja zaczynam płakać.
W mojej głowie jakoś uroiło się przekonanie, że osoby cierpiące potrzebują kogoś, kto będzie silny, spokojny (a przynajmniej na takiego wygląda). Dlatego popłakałam sobie w samotności, dzisiaj próbuję wyjść z szoku i modlę się o to, by K. jakoś to przetrwała. Może ta sytuacja okaże się tylko jakimś nieporozumieniem? Może to się wcale nie zdarzyło?
Listopad się jeszcze nie skończył. Ciekawe, co będzie potem.
Nie tylko Ty masz takie przekonanie, również wydaje mi się, że osoba, której jest źle powinna czuć, że ma obok siebie kogoś silniejszego, kogoś, kto „się jakoś trzyma” i nie okazuje, że mu ciężko. To takie trochę bardziej motywujące do walki, do pozbierania się w ciężkiej chwili niż wspólne rozpaczanie… Choć popłakać czasem też sobie trzeba.
Trzymaj się! 🙂
PolubieniePolubienie
Ja tez tak sadzę. Ludzie w dołku potrzebują kogoś, kto im pomoże się z tego dołka wyczołgać zarówno psychicznie jak i fizycznie. Obyśmy tylko nie zapominali, że i my możemy być takimi silnymi osobami.
PolubieniePolubienie
Teraz Twoja K potrzebuje pomocy, musisz Jej dać dużo wsparcia
Faktycznie pechowy piątek
PolubieniePolubienie
Nie ma jak spontaniczne blogowe wyznania XD
I…widziałam człowieka któremu rozpadł się świat. Sama chyba też tak wyglądałam już dwa razy w życiu. Z jednej strony dla takiego człowieka niewiele można zrobić, bo nie umniejszy się jego bólu, zdruzgotania ale z drugiej strony…można zrobić wszystko, po prostu będąc.
PolubieniePolubienie
Tak, blog to takie miejsce po prostu twoje, robisz z nim, co chcesz.
PolubieniePolubienie
Jak widać, nieszczęścia chodzą parami 🙂
PolubieniePolubienie
od tego są blogi, nikt nam nie zabroni ich pisać! 🙂 mój piątek też był piątkiem nie-trzynastego, najpierw wypadek na autostradzie i podróż autobusem do miejsca, gdzie przesiadam sie na metro, zajęła mi 40 minut – a normalnie jadę 8. do tego na końcu podróży autobusem wjechał w niego samochód, spóźniłam się do pracy jakieś pół godziny, i wyszłam po dwóch, bo strasznie źle się czułam i nie umiałam wystać na nogach, po czym przespałam resztę dnia. FAJNIE, NIE? XD
PolubieniePolubienie
Kurcze, kiepskie wiadomości często wybierają najmniej odpowiednie chwile…Dobrze że macie siebie.
PolubieniePolubienie
z ustęsknieniem czekam, aż w końcu będzie dobrze 🙂
PolubieniePolubienie
W takiej sytuacji chyba niewiele można zrobić, poza tym,że po prostu się jest obok….
PolubieniePolubienie
Też wychodzę z założenia, że trzeba być silnym przy osobie, której rozpada się świat. Oby było lepiej!
PolubieniePolubienie
Oj to faktycznie pechowo, ale nie tylko u Ciebie. Miałam kilka takich dni, na szczęście zła passa mnie opuściła 😛
PolubieniePolubienie
Biletów nie da się zwrócić i kupić tych na LP? Spróbuj 🙂
A przedostatni akapit tak napisany, że nic nie zrozumiałam 😦
PolubieniePolubienie